Wydrukuj tę stronę

Mój optymizm jest bardzo umiarkowany

Z Markiem Plebankiewiczem, prezesem spółki Energoekspert, przygotowującej projekt strategii energetycznej woj. lubuskiego, rozmawia Michał Iwanowski

- Czy woj. lubuskie wyróżnia się w jakiś sposób na tle innych regionów, jeśli chodzi o rynek surowców energetycznych, stan sieci przesyłowej itp.?

- W kwestii dostępności surowców energetycznych cechą charakterystyczną są złoża zaazotowanego gazu ziemnego. Pod względem geograficznym są one może nawet w większym stopniu zlokalizowane na obszarze województw ościennych, ale znaczące obszary woj. lubuskiego leżą w zasięgu ekonomicznej dostawy tego surowca. Co najważniejsze, te szanse są w Lubuskiem należycie wykorzystywane. Potencjalnym bogactwem energetycznym regionu są złoża węgla brunatnego, które należą do najbogatszych w kraju, zaś ich wielkość oraz układ geologiczny wskazują na możliwość opłacalnej pod względem ekonomicznym ich eksploatacji. Dostępność terenów rolniczych oraz obecność przemysłu drzewnego stwarzają możliwość pokrycia części potrzeb energetycznych za pomocą biomasy. W zakresie systemów energetycznych uwagę zwracają należące do najnowszych i najnowocześniejszych w kraju źródła skojarzonego wytwarzania ciepła i energii elektrycznej.

 

- Powstały już założenia do strategii energetycznej woj. lubuskiego na kolejne dziesięciolecia. Przygotowała je pana firma. Kiedy będzie gotowy cały dokument?

- W roku 2008 opracowaliśmy dokument: „Studium rozwoju systemów energetycznych w województwie lubuskim do roku 2025, ze szczególnym uwzględnieniem energetyki odnawialnej”. Opracowanie zawiera dogłębną analizę stanu systemów energetycznych na obszarze województwa, zaś w trakcie jego sporządzania zdobyliśmy ogromną wiedzę o lokalnych warunkach występujących na obszarze regionu i wynikających z nich szansach i zagrożeniach. Chętnie służylibyśmy tą wiedzą przy opracowaniu projektu strategii energetycznej województwa lubuskiego, jednakże do chwili obecnej nie udzielono w tym zakresie żadnego zlecenia. Tymczasem ogromny zasób danych zebranych w 2008 r. podlega ciągłej dezaktualizacji.

 

- Czy przygraniczne położenie woj. lubuskiego warunkuje konieczność podejmowania jakichś specjalnych inwestycji w energetyce?

- Może to zabrzmi obrazoburczo dla mieszkańców woj. lubuskiego, ale sytuacja prawna i polityczna po akcesji Polski do Unii Europejskiej wskazuje, że znaczenie wewnętrznych granic państwowych w ramach wspólnoty, będzie stopniowo zanikać. Oczywiście systemy energetyczne poszczególnych państw cechują się pewną techniczną odrębnością, tym niemniej od najdawniejszych czasów w Unii Europejskiej przykładano dużą wagę do stworzenia warunków jak najlepszej współpracy tych systemów. Możemy raczej mówić bardziej o granicach obszarów obsługiwanych przez poszczególnych operatorów systemów, a mniej o granicach państw w dotychczasowym znaczeniu. Już obecnie istnieją tereny w Polsce zaopatrywane w gaz sieciowy z obszaru Niemiec czy Czech, w niektórych miastach na Śląsku przewiduje się dostawę wody dla lokalnych wodociągów z Republiki Czeskiej. Można się spodziewać, że dla współpracy operatorów lokalnych systemów dystrybucyjnych stwarzane będą warunki coraz bardziej korzystne. W tej sytuacji zmniejszeniu ulegnie znaczenie kwestii lokalizacji, zaś o przydatności danych projektów inwestycyjnych decydować będą czynniki ekonomiczne. 

 

- Na terenie woj. lubuskiego powstał projekt budowy kopalni odkrywkowej węgla brunatnego na złożach Gubin-Brody oraz budowy elektrowni węglowej. Tego ogromnego przedsięwzięcia chce się podjąć PGE. Jak pan sądzi: czy to realna i perspektywiczna inwestycja?

- O ile wiem, trudno na razie mówić o projekcie, te plany są na etapie formułowania szczegółowej koncepcji techniczno – ekonomicznej. Z dostępnych informacji wynika, że eksploatacja złóż może być ekonomicznie opłacalna. Oczywiście ostateczną wykonalność inwestycji musi potwierdzić sporządzony przez inwestora rachunek ekonomiczny, jednakże wiele wskazuje na to, że przedsięwzięcie okaże się atrakcyjne ekonomicznie, zaś jego realizacja może przysporzyć wiele korzyści dla województwa, w tym również w zakresie rozwoju połączeń sieciowych w systemie elektroenergetycznym, którego zaawansowanie nie należy obecnie do najmocniejszych stron tego regionu. Jeśli ktoś pyta o szanse odejścia polskiej energetyki od węgla, to ja pytam: a cóż to za szansa? Słynna kwestia gazu łupkowego nie została do chwili obecnej dostatecznie rozpracowana na gruncie naukowym i funkcjonuje bardziej na zasadzie doniesień medialnych i mniej lub bardziej zaawansowanych spekulacji. Aktualnie nie sposób jej uwzględnić w jakichkolwiek poważnych prognozach krajowego bilansu energetycznego. Pomijając zatem tę kwestię można stwierdzić, że węgiel jest obecnie jedynym paliwem kopalnym dostępnym na obszarze Polski w ilości wystarczającej do zaspokojenia znaczącej części krajowych potrzeb energetycznych. Czy to się komuś podoba czy nie, fakt ten nie pozostaje bez znaczenia, rodząc wiele reperkusji, w tym także natury strategiczno-politycznej. Oczywiście jak każde paliwo kopalne, także węgiel ma określone wady, z których głównymi są: najwyższa wśród paliw kopalnych emisja dwutlenku węgla przypadająca na jednostkę energii chemicznej uzyskanej w procesie spalania tego paliwa oraz trudniejsze niż w przypadku paliw płynnych uwarunkowania transportowe. Jeżeli te wady powodują trudności w wykorzystaniu skądinąd atrakcyjnego paliwa, jakim jest węgiel, pierwszą czynnością winna być nie rezygnacja ze stosowania paliwa, lecz poszukiwanie nowych możliwości w zakresie usprawnienia technologii jego wykorzystania. Z chwilą, gdy zostaną opanowane czyste technologie węglowe na skalę przemysłową, węgiel może stać się najbardziej atrakcyjnym z dostępnych paliw kopalnych. Z czasem obniżenie kosztów takich technologii wpłynie na zmianę i dostosowanie polityki klimatycznej zachowując szansę wykorzystania najtańszego i najbardziej dostępnego paliwa, które może być użyte w celu zaspokojenia stale wzrastających światowych potrzeb energetycznych, w dodatku w sposób w pełni akceptowalny pod względem ekologicznym. I nie jest to tylko moje zdanie, lecz wnioski ze strategicznego studium, opublikowanego w 2007 r. przez naukowców z Massachusetts Institute of Technology pod jakże znamiennym tytułem: "The Future of Coal". Oczywiście monokultura węgla, jak każda monokultura, obniża poziom bezpieczeństwa energetycznego, o czym przekonano się podczas górniczych strajków w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, tym niemniej należy liczyć się z tym, że węgiel zachowa swoje znaczenie jako podstawowe paliwo w polskiej energetyce jeszcze przez okres co najmniej najbliższych kilkunastu lat.

 

- Czy wyobraża pan sobie oparcie polskiej energetyki na gazie?

- Kwestię gazu łupkowego, z powodów o których wcześniej mówiłem, musimy na razie traktować w kategoriach pobożnych życzeń. Doświadczenia minionych lat, przebieg ostatnich negocjacji umowy gazowej z Rosją, a także zapisy w oficjalnie opublikowanych dokumentach strategicznych Federacji Rosyjskiej dotyczące wykorzystania gazu w celu politycznego uzależnienia państw ościennych, dobitnie wskazują, że czekają nas nie lada emocje podczas tradycyjnego przykręcania kurków. To na Białorusi, to znów na Ukrainie. Tylko czy fundowanie społeczeństwu emocji winno być naczelnym priorytetem polityki energetycznej? W przypadku energii atomowej problemem stają się ciągle nieokreślone koszty, zarówno realizacji inwestycji, jak również późniejszej dekontaminacji obiektu. Spójrzmy na fińską elektrownię Olkiluoto i francuską we Flamanville, budowane przez koncern AREVA, mający być dostawcą reaktorów także dla polskich elektrowni. W obydwóch przypadkach doświadczono wielu poważnych problemów i opóźnień w trakcie budowy, a także przekroczono pierwotnie planowany budżet inwestycji. Co do obiektu w Olkiluoto, to trudno jest dzisiaj określić realny termin przekazania do eksploatacji elektrowni, zamenionej w 2004 r., w wykonaniu pod klucz, za kwotę około 3 miliardów euro. Już w grudniu 2006 r. Minister Przemysłu Republiki Francuskiej ogłosił, że straty na wymienionym kontrakcie osiągnęły 700 mln euro, a wg szacunku niektórych analityków, w 2008 roku straty z tytułu opóźnień w budowie tego obiektu mogły osiągnąć wartość 1,5 miliarda euro. Te fakty muszą wzbudzać uzasadniony niepokój w aspekcie planowanego scenariusza rozwoju polskiej energetyki jądrowej.

 

- Na jakim więc surowcu energetycznym powina w przyszłości oprzeć się polska energetyka?

- Odpowiedź na to nie jest łatwa, ja zaś nie będąc prorokiem nie podejmuję się na nie odpowiedzieć. Z całą pewnością potrzeby energetyczne będą zaspokajane z różnych źródeł, na pewno wzrośnie rola energetyki solarnej, której postępy doznały w ostatnich latach znacznego przyśpieszenia, być może rozwinie się rozproszona generacja jądrowa w produkowanych seryjnie obiektach o mocy do 100 MW, coraz bardziej obiecujące są doniesienia o wynikach prac nad technologią ogniw paliwowych. W Stanach Zjednoczonych na badania naukowe w zakresie technologii energetycznych przeznacza się rokrocznie kilka miliardów dolarów. Uwzględniając proporcję środków przeznaczanych na te cele w Polsce jedno mogę powiedzieć z całkowitą pewnością: polska energetyka nie awansuje do światowej czołówki pod względem stosowania nowatorskich rozwiązań technicznych, zaś o ostatecznych kierunkach jej rozwoju w perspektywie kilkudziesięciu lat, zadecydują wyniki prac badawczych w dziedzinie nowych technologii, prowadzonych w zagranicznych laboratoriach i ośrodkach naukowych. 

 

- W Niemczech powstają projekty budowy ośmiu nowych elektrowni na węgiel. O czym to świadczy? O jakimś przewartościowaniu w energetyce i ekologii, czy raczej o ekonomicznej pragmatyce?

- Jeżeli w Niemczech powstają takie projekty, to sprawa na pewno jest dobrze przemyślana pod względem technicznym i ekonomicznym. Potwierdza to słuszność założenia o wykorzystaniu węgla jako głównego paliwa dla elektroenergetyki w celu zagwarantowania odpowiedniego stopnia bezpieczeństwa energetycznego kraju, zawartego w „Polityce energetycznej Polski do 2030 roku”.

 

- No właśnie. Jak pan ocenia rządową strategię "Polityka Energetyczna Polski do roku 2030"?

- Największą zaletą jest niewątpliwie dostrzeżenie wagi efektywności energetycznej. W czasach, gdy bez ustanku słyszymy o zmianach klimatycznych, globalnym ociepleniu i konieczności ochrony środowiska, dotychczas niewiele uwagi poświęcano możliwościom wynikającym z prostej redukcji zużycia energii. A szanse w tym zakresie są spektakularne. Nowe technologie, np. w zakresie źródeł światła, pozwalają zaspokoić potrzeby przy drastycznie zmniejszonym nakładzie energetycznym. Ale nowe technologie nie biorą się z niczego, potrzebne są fundusze na badania i rozwój. Na przykład w ustawach energetycznych uchwalanych przez Kongres w USA, największą część zajmuje wykaz kwot na prace naukowe w poszczególnych dziedzinach, w latach obowiązywania danej ustawy. I właśnie to marginalne traktowanie sektora badawczo - rozwojowego jest kardynalnym grzechem wszystkich polityk energetycznych, jakie dotychczas przyjmowano w Polsce.

 

- Prognozy wskazują, że zapotrzebowanie na energię elektryczną od tego roku zacznie rosnąć, z obecnych 150 TWh do 217 TWh w roku 2030. Obecna polska infrastruktura energetyczna raczej nie sprosta takiemu zapotrzebowaniu. Czy zatem jest pan optymistą, jeśli chodzi o przyszłość polskiej energetyki?

- Jestem człowiekiem biznesu i jako taki muszę oczywiście być optymistą. Szkoda tylko, że musi to być optymizm bardzo, ale to bardzo umiarkowany. Jeszcze trzydzieści lat temu dysponowaliśmy przedsiębiorstwami zdolnymi do produkcji urządzeń dla sektora energetycznego, byliśmy w kraju zdolni do wytworzenia niemal wszystkiego, co jest potrzebne do wybudowania elektrowni, poczynając od kotła, skończywszy na turbozespole. Co ważne, nasze opóźnienie technologiczne w stosunku do czołówki światowej nie było w tej dziedzinie bardzo znaczące, między innymi dzięki zapleczu konstrukcyjnemu, w rodzaju jednostek takich jak na przykład Centralne Biuro Konstrukcji Kotłów. Dzieje prywatyzacji tego rodzaju firm, jak np. elbląski „Zamech” wskazują, że zakłady te przez zachodnich inwestorów były postrzegane jako prawdziwe rodzynki w cieście. Inna sprawa, że bez tych inwestorów przedsiębiorstwa te pozbawione byłyby szans na przeżycie, w okresie dwudziestolecia, w którym kolejne ekipy polityków, postrzegały jako cel nadrzędny utrzymanie cen energii na możliwie jak najniższym poziomie dla osiągnięcia doraźnych korzyści politycznych. Po uchwaleniu ustawy prawo energetyczne liczono, że mechanizmy „niewidzialnej ręki rynku” zastąpią sensowne planowanie rozwoju i inwestowanie w nowe moce wytwórcze oraz zdolności przesyłowe. Jest rzeczą oczywistą, że nasze potrzeby energetyczne zostaną w przyszłości zaspokojone, bo gospodarka nie znosi próżni i tam gdzie pojawi się popyt na dany produkt czy usługę, znajdą się inwestorzy gotowi to zapotrzebowanie zaspokoić. Tylko że zyski wypracowane przez sektor energetyczny w Polsce, trafią w większości do zagranicznych koncernów i to one będą decydowały w jakich rejonach świata środki pochodzące z tych zysków będą reinwestowane, w jakim tempie i na jakim obszarze będzie następował rozwój.

 

- A więc co musiałby się stać, żebyśmy mogli patrzeć w przyszłość z większym optymizmem?

- To oczywiste. Spójrzmy na prowadzone pod presją czasu negocjacje kontraktu gazowego z Rosją, albo rozpoczętą stosunkowo niedawno dyskusję o energetyce atomowej, chociaż konieczność budowy elektrowni atomowej lub zastosowania innych radykalnych rozwiązań, wynikała już z warunków naszej akcesji do Unii Europejskiej, przyjętych w 2004 r. Dochodzimy do wniosku, że musiałby wydarzyć się cud, aby nasze elity polityczne porzuciły rolę "strażaków". W tym zawodzie niezmiernie cenna jest umiejętność reagowania na zagrożenia w chwili, gdy one już się pojawią. Zarządzanie strategiczne polega na wykreowaniu wizji stanu pożądanego i wieloletniej, konsekwentnej realizacji zaplanowanych celów. Biorąc pod uwagę, że budowa elektrowni lub rozwój sieci przesyłowej zajmuje kilka lat, taka wizja w sektorze energetycznym musi obejmować horyzont czasowy dwudziestu lub trzydziestu lat, nie zaś perspektywę najbliższej kadencji parlamentu. Przyjmowanie co pięć lat nowego, chociażby mistrzowsko zredagowanego, dokumentu zatytułowanego "Polityka energetyczna Polski do roku n razy pięć" z całą pewnością nie może załatwić problemu. I takich właśnie, obdarzonych realną i twórczą wizją elit zarządzających, życzę zarówno polskiej energetyce, jak i całemu społeczeństwu.

Rozmawiał: Michał Iwanowski

 

Marek Plebankiewicz wygłosi referat na konferencji "Energetyka przygraniczna Polski i Niemiec - doświadczenia i perspektywy", która odbędzie się 19 listopada w PWSZ w Sulechowie. Paronat honorowy nad konferencją objęli premier Landu Brandenburgia Mathias Platzeck oraz marszałek Woj. Lubuskiego Marcin Jabłoński. Organizatorami są Lubuskie Towarzystwo na Rzecz Rozwoju Energetyki i Izba Gospodarcza Energetyki i Ochrony Środowiska, a współorganizatorami: niemiecka firma E.ON edis AG, PGNiG Oddział w Zielonej Górze, Mazel M.H. Mazurkiewicz sp.j., Poszukiwania Naftowe Diament sp. z o.o., PWSZ Sulechów oraz PKP Energetyka.

Oceń ten artykuł
(1 głos)