Wydrukuj tę stronę

Po kopalni nie zostaje pustynia

Andrzej Greinert Andrzej Greinert fot. Michał Iwanowski

Przy eksploatacji węgla brunatnego metodą odkrywkową, kluczowy moment to znalezienie odpowiedniego miejsca na lokalizację tzw. hałd zewnętrznych. A później hałdowanie selektywne, które przy dzisiejszych technologiach jest już standardem. Chodzi o to, żeby materiał skalny trafiał na osobne hałdy, a materiał możliwy do wykorzystania w rekultywacji powierzchni – na osobne. To on, jako warstwa wierzchnia, powinien służyć do kreowania nowych terenów”. Rozmowa z prof. Andrzejem Greinertem, kierownikiem Zakładu Ochrony i Rekultywacji Gruntów w Instytucie Inżynierii Środowiska Uniwersytetu Zielonogórskiego.

 

- W Strategii Rozwoju Województwa Lubuskiego znalazł się taki zapis: „Eksploatacja złóż węgla brunatnego w rejonie Gubina i Brodów niesie za sobą także zagrożenia rozwoju, szczególnie w zakresie zapewnienia równowagi między wydobyciem surowca, a zachowaniem środowiska przyrodniczego i kulturowego.” Czy pana zdaniem, jako eksperta z dziedziny rekultywacji terenów pokopalnianych, jest to zapis zasadny?
- To zapis natury ogólnikowej. Tam, gdzie mamy do czynienia z wielkoobszarową eksploatacją surowców, tam zawsze mamy do czynienia z zagrożeniami. Ale czy będą to zagrożenia trudniejsze czy łatwiejsze w kompensacji, to już inna sprawa. I tego już w strategii województwa nie ma. To musi być rozstrzygnięte przez fachowców w toku przygotowania dokumentacji wydobycia, rekultywacji i podczas samej eksploatacji. Tego rodzaju ustalenia nie mogą ani bagatelizować zagrożeń, ani ich demonizować, czy wyolbrzymiać. To musi się odbyć poprzez neutralne zwrócenie uwagi na fakty i to miało miejsce.


- W takim razie, co musiałoby zostać ustalone w temacie rekultywacji terenów wyeksploatowanych, na etapie przygotowywania tej inwestycji?
- Przede wszystkim: jaki obszar całkowity będzie objęty działalnością odkrywkową i w jakim tempie będą obejmowane odkrywką kolejne obszary częściowe. Bo trzeba pamiętać, że kopalnie nie powstają w ten sposób, że kopie się od razu na całym maksymalnym zasięgu odkrywki. To byłoby fizycznie niemożliwe. Wszystko odbywa się etapami, odkrywa się kolejne części złoża, po ich wyeksploatowaniu odkrywa się kolejną część, zasypując jednocześnie poprzednią odkrywkę. Tak to się dzieje z poszanowaniem przepisów i zasad rekultywacji. W gruncie rzeczy mamy więc do czynienia z poważnym problemem: jak znacznie zostanie przekształcony teren przyległy do odkrywki w trakcie wykonywania pierwszego wykopu. Bo wówczas grunt nadkładu trzeba składować na zewnątrz na tzw. hałdach zewnętrznych, nie da się nią zasypać wcześniejszej odkrywki, bo jej nie ma. Ziemia z każdego kolejnego wykopu trafia już do utworzonych wcześniej zagłębień.


- A więc kluczowy jest pierwszy etap eksploatacji?
- Od tego się zaczyna. Kluczowy moment to znalezienie odpowiedniego miejsca na lokalizację tzw. hałd zewnętrznych. A także odpowiednie zarządzanie materiałem, czyli hałdowanie selektywne, które przy dzisiejszych technologiach jest już standardem. Chodzi o to, żeby materiał skalny trafiał na osobne hałdy, a materiał możliwy do wykorzystania w rekultywacji powierzchni – na osobne. Ważne jest, żeby najcenniejszy materiał był wykorzystywany jako warstwa wierzchnia nowo kreowanych terenów. Są to kwestie, które bezpośrednio interesować powinny nie tylko inwestora energetycznego, nie tylko firmy, które będą się zajmować rekultywacją, ale także ludzi, którzy tam mieszkają, zamieszkają lub będą tam gospodarować po zakończeniu eksploatacji.


- A co z tymi, którzy zostaną wysiedleni?
- Oczywiście ten fakt będzie miał miejsce. Ale też to nie jest tak, że ludzie zostaną stamtąd wysiedleni naraz. To będzie czynione systematycznie, etapami, zależnie od uzyskiwania dostępu do kolejnych powierzchni eksploatacyjnych. Kopalnia na pewno bardzo szybko zawrze umowy z tymi ludźmi. Natomiast nie będzie jakiegoś pędu, żeby ten teren od razu opustoszał. Po prostu nie ma takiej potrzeby.

 

O szczegółach rekultywacji terenów po eksploatacji węgla brunatnego, czytaj tutaj:

 http://www.ppwb.org.pl/wb/53/6.php

 

- Załóżmy, że cały proces przygotowania inwestycji i eksploatacji odbywałby się w taki sposób, o jakim pan mówi. Czy wówczas można by uniknąć zdegradowania terenu kopalnianego pod względem przyrodniczym?

- Trzeba pamiętać o jednym: nie ma możliwości, żeby teren nie został zdegradowany. W wyniku eksploatacji powstają ogromne „dziury” w terenie i wszystko, co jest w ich obrębie zmienia się bezpowrotnie.


- Bezpowrotnie, czyli nieodwracalnie?
- Właśnie nie. Dotychczasowe formy zagospodarowania „znikają” na pewien czas. Po rekultywacji powstaje teren ukształtowany na nowo, często o nowej funkcjonalności. Może się zdarzyć, że ta nowa funkcjonalność będzie taka sama jak przed uruchomieniem kopalni, wtedy mówilibyśmy o odwróceniu skutków eksploatacji surowca na danym obszarze. Ale bywa też niekiedy, że nowe zrekultywowane tereny są ciekawsze, łatwiejsze w zagospodarowaniu, a nawet bardziej cenne turystycznie czy rolniczo niż przed uruchomieniem kopalni.


- Zna pan takie przykłady?
- Tak. W Zagłębiu Konińskim tereny po rekultywacji są ewidentnie lepsze, niż wcześniej. Dzieje się tak, gdyż pierwotnie na powierzchni zalegały piaski, były to gleby bardzo słabej jakości, ale głębiej nad złożem węglowym, zalegały gliny. Te gliny w wyniku wydobycia i rekultywacji trafiły na wierzch, w wyniku czego potencjał plonotwórczy gruntu znacznie się polepszył. Jest jednak i tak, że mamy do czynienia ze słabymi gruntami, zalegającymi nad złożem - przykład środkowej i południowej Polski. Tam grunty uzyskują funkcjonalność leśną, wodną itp., ale nie możemy powiedzieć, że są lepsze niż były przed eksploatacją.


- A jak wygląda sytuacja pod tym względem na terenach złóż Gubin-Brody?
- Z tego, co wiem, to sytuacja nie jest jeszcze dokładnie wysondowana. Należy się jednak spodziewać, że mamy tutaj do czynienia z gruntami luźnymi, piaszczystymi, oczywiście również z warstwami geologicznymi glin. Wracamy więc do problemu selektywnej gospodarki nadkładem – w grę wchodzi tu zostawienie potencjalnie żyźniejszego gruntu jako tego, który trafi ostatecznie na powierzchnię. Tym samym poszerzy się możliwość rolniczego i leśnego użytkowania tych ziem.


- Czyli, podsumowując, po zakończeniu eksploatacji złóż, teren nie zostanie zdegenerowany?
- Teren zostanie zrekultywowany i zagospodarowany. Takie są wymogi. Kopalnia opuszczając teren po eksploatacji, zgodnie z Ustawą o ochronie gruntów rolnych i leśnych, jest zobowiązana w ciągu pięciu lat do jego zrekultywowania i oddania końcowemu użytkownikowi. A żaden decelowy użytkownik, czy to będzie gmina, Lasy Państwowe, czy inny – prywatny bądź instytucjonalny, nie odbierze terenu, który nie nadaje się do użytkowania.

O nieuchronnych inwestycjach w polską energetykę i ich potencjalnych kosztach - czytaj tutaj:

 http://www.puls.ctinet.pl/index.php?bmF2PTImZGJpX3Jvaz0yMDExJmRiaV9taWVzaWFjPTEyJmRiaV9pZD0xNTc5

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)