Wydrukuj tę stronę

O prosumentach i wyspach energetycznych Wyróżniony

Komisja Europejska postuluje zakończenie tworzenia wspólnego unijnego rynku energii do 2014 roku oraz likwidację tzw. wysp energetycznych do 2015 r. - mówi senator RP Stanisław Iwan w rozmowie z Michałem Iwanowskim. Okazją do rozmowy była X konferencja polsko-niemiecka o energetyce pogranicza, zorganizowana przez Lubuskie Towarzystwo na Rzecz Rozwoju Energetyki, pod patronatem wicepremiera Janusza Piechocińskiego i premiera Brandenburgii Dietmara Woidke.

 

 

 

 

michal2Michał Iwanowski: - We wrześniu br. grupa senatorów RP wizytowała w Komisji i Parlamencie Europejskim. Oprócz spotkania z Wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej Marošem Šefčovičem, komisarzem Januszem Lewandowskim, Tonio Borgiem, Komisarzem Günterem Oettingerem,  senatorowie spotkali się z członkami Komisji Parlamentu Europejskiego ds. Przemysłu, Badań Naukowych i Energii na temat polityki energetycznej UE. To pan w imieniu senatorów przedstawił polskie stanowisko. Czego dotyczyło to spotkanie?

 

 

iwanStanisław Iwan: - Tematyka dotyczyła szeroko rozumianej europejskiej polityki energetycznej, która, pomimo, że jest wyłączona z Traktatu, jest niezwykle ważna z punktu widzenia gospodarki unijnej i światowej. Z naszego punktu widzenia obecnie są co najmniej trzy obszary mające bardzo istotne znaczenie dla naszego rozwoju. Są to: dekarbonizacja źródeł energii elektrycznej, zaostrzenie wymagań związanych z poszukiwaniem i eksploatacją gazu z łupków i budowa wspólnego rynku energii.

 

- Na czym te procesy polegają i dlaczego są tak ważne dla Polski?

 

- Jeśli chodzi o pierwszy problem, to jak wiadomo polska energetyka oparta jest na węglu kamiennym i brunatnym. Energia elektryczna i ciepło produkowane z węgla są najtańsze, przy czym tańszy prąd produkuje się w elektrowniach spalających węgiel brunatny. Spalanie węgla powoduje jednak największą emisje CO2 na jednostkę wyprodukowanej energii. Obecnie obowiązujące prawo unijne nakazuje redukcję emisji CO2 o 20 proc. do roku 2020. My to akceptujemy. Jest to możliwe do wykonania poprzez zwiększenie  sprawności wytwarzania źródeł węglowych, jak również poprzez wzrost udziału energetyki odnawialnej . a także budowę elektrowni jądrowej i wzrost efektywności energetycznej urządzeń i budynków. Tylko poprzez podniesienie sprawności wytwarzania i zastosowanie najnowszych technologii  można by zmniejszyć w Polsce emisję CO2 o ok. 20 do 30 proc. Jest to bardzo ważny temat, z trudem przebijający się w UE, która walczy z węglem. Aktualnie nie ma możliwości skorzystania ze środków pomocowych przy inwestowaniu w najnowsze technologie dla źródeł węglowych. Są natomiast pieniądze na budowę instalacji do wychwytywania i składowania dwutlenku węgla. Co więcej, jest nawet dyrektywa nakazująca budowanie takich instalacji, pomimo że są one dopiero na etapie laboratoryjno-demonstracyjnym, a w wydaniu przemysłowym nie istnieją w elektrowniach, gdyż są trwale nierentowne i wymagają zwiększonego spalania węgla o ok. 25-30 proc., co oznacza przyspieszone zużycie tego nieodnawialnego nośnika energii. A przecież jesteśmy zobowiązani do jak najbardziej oszczędnego gospodarowania tym paliwem w interesie przyszłych pokoleń. W końcowym bilansie oznacza to, że efektywna sprawność wytwarzania energii elektrycznej przy obecnym zaawansowaniu takiej instalacji obniży się z 45 proc. do ok. 30 proc. Największy jednak problem stanowią plany UE zmierzające do podniesienia wskaźników redukcyjnych z 20 do 30 proc., a do roku 2050 do ponad 80 proc., co w praktyce może zupełnie  wyeliminować węgiel z produkcji energii elektrycznej i ciepła. Przypomnijmy, że w warunkach polskich, to źródła węglowe dają najtańszy prąd! Wszystkie inne źródła są droższe. Dlatego Polska sprzeciwia się planom zwiększenia celu redukcyjnego. Rząd Polski podkreśla, że kluczową kwestią w kształtowaniu polityki energetycznej UE musi być potrzeba uwzględnienia wpływu cen energii na konkurencyjność UE wobec konkurentów na globalnym rynku. Kształt polityki klimatyczno-energetycznej po 2020 roku powinna w pełni uwzględnić ten czynnik, aby odwrócić trend rosnących  różnic cen energii między UE i światowymi partnerami takimi jak USA.

 

- A co z gazem z łupków? Czy potrzebujemy go z punktu widzenia niezależności energetycznej kraju?

 

- Gaz z łupków może być głównym, dodatkowym, perspektywicznym, własnym źródłem energii dla Polski i całego regionu. Uważam że nie bez ingerencji zainteresowanych lobbystów, w UE i na świecie toczy się dyskusja na temat bezpieczeństwa poszukiwań i eksploatacji niekonwencjonalnych źródeł energii w szczególności gazu z łupków. Niektóre kraje unijne (Francja, Bułgaria) wprowadziły nawet czasowy zakaz działań poszukiwawczo-wydobywczych gazu łupkowego. Spowodowało to zainteresowanie Komisji Europejskiej tym tematem, które prowadzi do zaostrzenia prawa w procesie poszukiwawczym do poziomu jaki obowiązuje przy wydobyciu. Obecnie obowiązująca dyrektywa nakazuje obowiązek przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko (OOŚ) przy komercyjnym wydobywaniu gazu w ilościach powyżej 500 000 m3/dzień. Przy mniejszych wolumenach decyzje co do OOŚ należą do państwa gospodarza. Obecnie w Polsce wiercenia dla poszukiwania i rozpoznania złóż gazu z łupków o głębokości do 5000 m są wyłączone spod obowiązku OOŚ, co pozwala istotnie zmniejszyć czas przygotowań i koszty wierceń. W swoim wystąpieniu w PE podkreśliłem, że złoża gazu z łupków w Polsce znajdują się znacznie głębiej pod powierzchnią niż w USA, co powoduje, że wiercenia te są droższe ale znacznie bezpieczniejsze dla środowiska – na przykład dla obszarów wodonośnych. Polski Instytut Geologiczny wykonał ekspertyzę z której wynika, że zagrożenie dla środowiska jest nie większe niż w przypadku wydobycia gazu konwencjonalnego, a tym świat i Europa z powodzeniem zajmuje się co najmniej od 100 lat. Wykazałem też, że wydobycie gazu konwencjonalnego, ale i z łupków ma charakter przedsięwzięć lokalnych na zdefiniowanym i ograniczonym obszarze, wobec czego, zgodnie z unijną zasadą proporcjonalności i pomocniczości, nie są tu potrzebne żadne uregulowania wspólnotowe, a problematyka z tym związana jest i powinna być objęta regulacjami krajowymi, tym bardziej, że w praktyce dotyczy ona mniejszości krajów Unii. Jest to zgodne ze stanowiskiem rządu RP. Przykład USA pokazuje, że gaz z łupków nie tylko zwiększa samowystarczalność i bezpieczeństwo energetyczne kraju oraz zwiększa wzrost gospodarczy, ale powoduje również efektywne kosztowo redukcje emisji gazów cieplarnianych. Niestety na październikowym posiedzeniu Parlament Europejski przyjął stanowisko, które najprawdopodobniej zaowocuje rozszerzeniem OOŚ na badanie złóż mocno niekorzystnymi skutkami, które przedstawiłem wyżej (wzrost czasu i kosztów wierceń).

 

- Czy bardziej optymistycznie patrzy pan na budowę wewnętrznego unijnego rynku energii?

 

- To bardzo ważny i pozytywny temat dla Polski. KE postuluje zakończenie tworzenia wspólnego rynku energii do 2014 roku oraz likwidację tzw. wysp energetycznych do 2015 r. Te wyspy energetyczne to są słabo lub w ogóle nie połączone systemy energetyczne krajów członkowskich lub regionów, co uniemożliwia w wystarczającym stopniu przesył energii pomiędzy poszczególnymi krajami lub regionami.

 

Zakończenie budowy wspólnego rynku energii UE oraz likwidacja  wysp energetycznych są dla Polski priorytetem. Wymaga to realizacji niezbędnych projektów infrastrukturalnych, m.in. interkonektorów, poprzez dofinansowanie ze środków UE, w szczególności na osiach wschód-zachód i północ-południe w Europie Środkowej i Wschodniej oraz w regionie Państw Bałtyckich. Jak już wspomniałem wcześniej, przy budowie wewnętrznego rynku kluczową sprawą jest potrzeba uwzględnienia wpływu cen energii na konkurencyjność UE wobec konkurentów na globalnym rynku. Cena energii jest też strategicznie ważna dla istnienia energochłonnych branż polskiej gospodarki. Idzie tu o być albo nie być ok. 1 mln miejsc pracy.

 

Z punktu widzenia Polski ważne jest wskazanie w tym dokumencie problemu, jaki stanowią przepływy nieplanowane. Zakończenie budowy wewnętrznego rynku energii do 2014 r. wydaje się być zadaniem niezwykle ambitnym. Istotnym elementem budowy wewnętrznego rynku energii jest realizacja infrastruktury gazowej w ramach osi północ-południe, w tym ukończenie budowy terminala LNG w Świnoujściu wraz z siecią rurociągów łączących Polskę poprzez Czechy i Słowację z wybrzeżem Adriatyckim. Realizacja tego zadania powinna spowodować obniżenie cen gazu poprzez powstanie alternatywny dla jego dotychczasowych dostaw oraz zwiększyć przy tym bezpieczeństwo energetyczne całego regionu. W celu utworzenia konkurencyjnego rynku gazu i umożliwienie odbiorcy zmiany dostawcy, do prawa energetycznego wprowadzono tzw. obligo gazowe.

 

- A co z tzw. małym trójpakiem energetycznym, czyli dostosowaniem prawa energetycznego do wymogów unijnych? Pojawiło się tam nowe określenie „prosument” energii…

 

- Tak, przede wszystkim pojawiły się tam zapisy, wynikające z dyrektyw dotyczących m.in. wzmocnienia praw konsumentów w tym obowiązek sprzedawcy informowania odbiorcy w gospodarstwie domowym o jego prawach. Szczegółowo uregulowano procedurę wstrzymywania do odbiorców dostarczania paliw gazowych i energii elektrycznej. Na operatorów nałożono też obowiązek umożliwienia odbiorcy zmiany dostawcy nie później niż w terminie 21 dni. W prawie energetycznym pojawiło się też pojęcie prosumenta i energetyki prosumenckiej. Dotychczas mieliśmy z jednej strony producentów energii elektrycznej, którym były podmioty gospodarcze np. elektrownie, elektrociepłownie, a na drugim końcu sieci byli odbiorcy czyli konsumenci energii, którymi mogły być też być osobami fizycznymi. Podkreślmy, że do czasu wejścia w życie zmian w prawie energetycznym w tzw. małym trójpaku, energię wprowadzoną do sieci na sprzedaż mogły wytwarzać wyłącznie osoby prawne, które musiały uzyskać na to wytwarzanie stosowną koncesję. Nowe zapisy umożliwiają sprzedaż energii elektrycznej wytworzonej w mikroinstalacji osobie fizycznej, niebędącej przedsiębiorcą w rozumieniu ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, a taka działalność nie jest działalnością gospodarczą.  Z założenia taka osoba fizyczna powinna wytwarzać w pierwszej kolejności energię elektryczną na potrzeby własne, ale jej nadwyżkę może oddać do sieci elektrycznej i sprzedać przedsiębiorstwu energetycznemu, które jest zobowiązane energię tą kupić po cenie równej 80 proc. ceny rynkowej. W ten sposób ta sama osoba fizyczna staje się jednocześnie producentem i konsumentem energii elektrycznej. Stąd nazwa prosument.

 

- Dziękuję

 

 

 

 biznes jednoczy nasze kraje iwan                                  

 

Dr inż. Stanisław Iwan – były pracownik naukowy, Wojewoda Lubuski i menadżer, od 2007 r. senator RP, Wiceprzewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki i Wiceprezes Lubuskiego Towarzystwa na Rzecz Rozwoju Energetyki.

Oceń ten artykuł
(5 głosów)