Wydrukuj tę stronę

Brak wsparcia kogeneracji odbije się na cenach ciepła Wyróżniony

Brak systemu wsparcia dla wysokosprawnej kogeneracji daje o sobie znać. - Z tego powodu wyłączono ponad 400 MW układów kogeneracyjnych wysokosprawnych, co skutkuje zmniejszeniem efektywność przetwarzania energii pierwotnej, zwiększeniem emisji zanieczyszczeń do atmosfery, a w rezultacie za chwilę wystąpimy z wnioskami do prezesa URE o kilkunasto-, a może kilkudziesięcioprocentowy wzrost cen ciepła – mówił w Sejmie Marian Babiuch, prezes Polskiego Towarzystwa Elektrociepłowni Zawodowych. Sprawę opisuje portal wnp.pl.

Dostępny powszechnie program posiedzenia podkomisji stałej do spraw energetyki nie przewidywał dyskusji na temat kogeneracji, ale ten temat znalazł się w porządku posiedzenia. Nieobarczona grzechem poprawności politycznej dyskusja pokazała w pełni jak mocno skomplikowało sytuację wygaśnięcie z końcem 2012 roku systemu wsparcia dla wysokosprawnej kogeneracji opartego o tzw. czerwone i żółte certyfikaty - czytamy na stronach wnp.pl.
- Mamy dzisiaj sytuacje taką, że trzy miesiące po początku roku przedsiębiorstwa nie wiedzą jaka będzie regulacja prawna, nie wiedzą na jakiego typu przychody i rekompensaty z tytułu sprzedaży certyfikatów wspierających kogenerację mogą liczyć - mówił Janusz Ryk, dyrektor Biura Polskiego Towarzystwa Elektrociepłowni Zawodowych.

Wyliczał, że w związku z powstałą niepewnością prawną najpierw, już pierwszego stycznia tego roku, część małych instalacji kogeneracyjnych zostało wyłączonych, bo operatorzy nie mieli zaufania do deklaracji wcześniej składanych, że system wsparcia zostanie wprowadzony z początkiem roku, a potem wstrzymywały pracę kolejne jednostki.

- Dzisiaj jest taka sytuacja, w której około 400 MWe wypada z systemu po stronie wytwarzania tylko z tego tytułu, że od pierwszego stycznia regulacje w zakresie wspierania kogeneracji nie zostały przyjęte - informował Janusz Ryk, który powiedział też, że część źródeł gazowych nie zatrzymało wytwarzania m.in. z powodu zawartych kontraktów na dostawy gazu i kontraktów na dostawy ciepła.

alt

Elektrociepłownie niepokoi sytuacja na rynku czerwonych i żółtych certyfikatów. Wskutek nadpodaży ceny czerwonych certyfikatów spadły już dramatycznie nisko, ale jak podkreślił Janusz Ryk problemem jest to, że ta sytuacja nie wynika z nadpodaży certyfikatów, które związane są ze wzrostem produkcji energii w kogeneracji.

- Okazuje się, że ta nadwyżka, która został wygenerowana, ma charakter spekulacyjny. Powstała w dwóch pierwszych latach tegoż systemu, przeniesiona na końcowe lata spowodowała dramatyczny spadek cen certyfikatów. Nie byłoby w tym może jeszcze tak dużego dramatu, gdyby nie jedna istotna w tym momencie rzecz. W dalszym ciągu w końcowych cenach energii wsparcie kogeneracji, wsparcie tych źródeł jest uwzględnione. To znaczy, że te środki, które są dedykowane na wsparcie kogeneracji, do konkretnych źródeł generowane są w zupełnie innym miejscu - tłumaczył dyrektor Ryk.

A idzie po prostu o to, że jak wynikało z dyskusji, chociaż czerwone certyfikaty są tanie i od jakiegoś czasu kogeneracja niewiele z tego ma, to wliczane są w ceny detaliczne po cenie bliskiej opłacie zastępczej i w ten sposób zarabiają spółki obrotu energią . To, jak zauważył Henryk Kaliś, przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu, w przypadku grup energetycznych pionowo skonsolidowanych być może oznacza, że "bilans wychodzi na zero". Inna sprawa, że w ocenie przynajmniej części uczestników dyskusji zaproponowany przez rząd projekt ustawy mającej przedłużyć system wsparcia kogeneracji do 2015 roku, może pogłębić problemy rynku certyfikatów mających służyć wsparciu kogeneracji. A to z uwagi na to, że jak się okazuje istnieje mechanizm generujący certyfikaty mimo, że system wsparcia wygasł.

- Propozycja, którą rząd złożył, polega na tym, że system wsparcia zostanie reaktywowany dopiero po otrzymaniu zgody z Unii, co pewnie potrwa kilka ładnych miesięcy. Tymczasem według dzisiejszego prawa wszyscy producenci są uprawnieni do otrzymywania certyfikatów bez względu na to czy system będzie przedłużony czy nie, czyli za styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec i zapewne za sierpień zostanie wydana sterta certyfikatów. Natomiast obowiązek zakupu pojawi się dopiero wtedy, gdy Unia wypowie się na ten temat, być może w czwartym kwartale. Oznacza to, że przez trzy kwartały nagromadzi się sterta certyfikatów, która spowoduje, że przy tym sposobie wprowadzenia nowego prawa również certyfikaty żółte będą warte dwa złote - ostrzegał Włodzimierz Kędziora, dyrektor ds. Polityki Energetycznej i Regulacji Grupy Dalkia Polska, który ocenił, że przyjęcie rządowej propozycji bez jakichkolwiek korekt jest bez sensu, bo nic nikomu nie daje.

To, że istnieje groźba powstania nadwyżki certyfikatów wspierających kogenerację potwierdził przedstawiciel URE, ale zarazem ocenił, że to zagrożenie zależy do tempa prac legislacyjnych.

- To nie jest tak strasznie niebezpieczne jeżeli naprawdę w ciągu kwartału uda się wprowadzić w życie ustawę nowelizującą hiszpańskie kolory, czyli żółty i czerwony. Jeżeli ten proces będzie się przeciągał to istotnie nawis może być na tyle duży, że ciężko będzie go skonsumować - ocenił Maciej Bando, wiceprezes URE.

Natomiast dosyć lakonicznie, ale zarazem bardzo przejrzyście sytuację w sektorze kogeneracji opisał Marian Babiuch, prezes Polskiego Towarzystwa Elektrociepłowni Zawodowych.

- Stan jest dzisiaj taki, że wsparcia nie ma. Wywołuje to takie efekty, że wyłączono ponad 400 MW układów kogeneracyjnych wysokosprawnych, co powoduje, że zmniejszyliśmy efektywność przetwarzania energii pierwotnej, zwiększyliśmy emisje zanieczyszczeń do atmosfery i za chwilę wystąpimy z wnioskami do prezesa URE o kilkunasto, a może kilkudziesięcioprocentowy wzrost cen ciepła i wtedy dopiero zacznie się awantura - powiedział Marian Babiuch, który w imieniu PTEZ zadeklarował merytoryczną współpracę z Sejmem.

A problem podwyżek cen ciepła wskutek wygaśnięcia systemu wsparcia kogeneracji wcale nie jest teoretyczny. Waldemar Szulc z PGE przyznał, że gdy PGE wyłączyła blok parowo - gazowy to wystąpiło o "znaczną" podwyżkę cen ciepła, ale to spotkało się z odmową ze strony prezesa URE.

I na tym jednak nie koniec, bo wygaśnięcie systemu wsparcia dla wysokosprawnej kogeneracji de facto wywołuje znowu dyskusję o tym, czy i jak wspierać wysokosprawną kogenerację, a są to zarazem pytania o najbliższą przyszłość gazu jako paliwa dla energetyki, co podkreślił Henryk Kaliś.

- Tak naprawdę decyzja w sprawie systemu wsparcia wpłynie na decyzję, czy mamy produkować energię elektryczną z gazu czy nie, czy mamy zostać przy generacji opartej jedynie o węgiel. Chciałem tylko przypomnieć, że cena gigadżula w węglu to jest rząd 9-10 zł, natomiast w gazie to jest powyżej 35 zł, może nawet 38 zł. W związku z tym odpowiadając na pytanie, czy i na jakim poziomie ten system wsparcia powinien być powiem, że bez systemu wsparcia przy 100 proc. odbiorze energii elektrycznej i ciepła na potrzeby własne balansujemy na ostrzu noża, co znaczy że każdy ruch ceny gazu powoduje , że inwestycja staje się nierentowna, a więc jeżeli kogeneracja gazowa ma się rozwijać to system wsparcia jest bezwzględnie potrzebny - ocenił Henryk Kaliś.

 

Źródło:  

http://energetyka.wnp.pl/brak-wsparcia-kogeneracji-odbije-sie-na-cenach-ciepla,194507_1_0_0.html

Oceń ten artykuł
(2 głosów)